środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 9

Taki bonusik za nie dodawanie rozdziału

Byłam tak załamana tą sytuacją, że nie chodziłam do szkoły przez parę dni. Na szczęście Louis się nie dopytywał o co chodzi. Nic prawie nie jadłam od czasu kłótni z Michaelem, a jak już coś we mnie wciskali to wymiotowałam. Całymi dniami leżałam na łóżku i oglądałam jakieś denne seriale w telewizji. Jutro jest piątek. Postanowiłam iść jutro do szkoły. Przepisałam już lekcje od Alice więc raczej nie będzie wielkich problemów. Była dopiero osiemnasta, ale ja postanowiłam się już położyć spać. Wzięłam czarny, luźny crop-top i moje białe legginsy w różowe jednorożce i trójkąty i poszłam wziąć prysznic. Po zakończonej czynności ubrałam się w wcześniej wybrane rzeczy. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, które później związałam w warkocz. Weszłam do pokoju, usiadłam na krześle przy biurku, wzięłam plecak i zapakowałam książki potrzebne na jutro. Zgarnęłam z biurka jeszcze laptopa. Położyłam się wygodnie na łóżku i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na facebook'a i inne tego typu strony. Po około pięciu minutach dostałam widomość. Zdziwiłam się trochę, gdy zobaczyłam, że napisał do mnie Niall. Niall: Cześć. Słyszałem od Louisa, że coś z Tobą nie tak, co jest? Ja: Wszystko ok. Tylko pokłuciłam się z chłopakiem. Miło, że się martwisz.^^ Niall: Czy to przez nasz.... umm pocałunek? ;/ Ja: Może. Niall: Kurde, czyli tak. Ja Cię serio przepraszam. Nie chciałem. ;/ Ja: Jest ok. Wybaczam Ci xd Nic nie było ok, ale nie chciałam go martwić. Niall: Cieszę się ;D Ja: Jestem zmeczona. Dobranoc ;* Niall: O dwudziestej? ;o Dobranoc ;* Wylogowałam się i wyłączyłam laptopa. Skuliłam się na łóżku, przykryłam kołdrą po same uszy i nie kontrolując swoich emocji zaczęłam płakać jak mała dziewczynka, której rodzice nie chcą kupić lalki. Usłyszałam kroki na korytarzu więc wcisnęłam głowę w poduszkę żeby trochę stłumić płacz. Niestety kroki ucichły obok mojego pokoju, a po chwili usłyszałam pukanie. Osoba weszła do pomieszczenia i usiadła obok mnie na łóżku. To był Louis. Wyczułam jego perfumy. Nie zastanawiając się długo, szybko się do niego przytuliłam wybuchając jeszcze większym płaczem. Lou zaczął się kołysać na boki żebym się jakoś uspokoiła. -Ciiii, spokojnie- starał się mnie uspokajać. Gdy już się trochę uspokoiłam, Louis wytarł ślady na policzkach po łzach i zapytał: - Mała co się stało, dlaczego płaczesz? Ja siedząc mu na kolanach z głową w zagłębieniu pomiędzy jego szyją a obojczykiem wymamrotałam: -To w-wszystko przeze mnie, j-ja nie chciałam, na-naprawdę. - Ale o co chodzi? Wytłumaczyłam mu wszystko dalej przytulając się do niego. Czułam jak jego mięśnie napinają, gdy mówiłam o tym, że Niall mnie pocałował. I choć nie widziałam jego twarzy wiedziałam, że jest denerwowany. Gdy skończyłam popatrzyłam na niego.
- Idź już spać. Musisz odpocząć. Dobranoc.- pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc.- powiedziałam gdy już wychodził.
Położyłam się wygodnie na łóżku i próbowałam zasnąć, ale usłyszałam podniesiony głos Louisa.
-Stary co to miało znaczyć?!...... Ty wiesz co....... no jak co pocałowałeś moją siostrę...... ale ona ma chłopaka....... wiedziałeś?!
Zdziwiłam się. Niall wiedział, że mam chłopaka i mnie pocałował? Ale dlaczego? Tyle pytań a żadnej odpowiedzi.
Dalej nie słuchałam bo sen był silniejszy.


Proszę aby każdy kto czyta to opowiadanie skomentował i wyraził swoją opinie. Pozdrawiam :)
Ps. przepraszam za błędy i powtórzenia, sprawdzany na szybko :)

Rozdział 8

Siedziałam na łóżku i ściskałam telefon w dłoni czekają na wiadomość od Michaela. Ustaliliśmy z Mikiem, że będziemy sobie mówić o wszystkim, więc powiedziałam mu o pocałunku z Niall'em. Po jego głosie mogłam wywnioskować, że był strasznie wkurzony. Powiedział tylko, że musi wszystko przemyśleć i się rozłączył. Dzisiaj miał wrócić do Londynu. Pisałam do niego czy porozmawiamy jak wróci, lecz jeszcze nie otrzymałam odpowiedzi. Nagle mój telefon wydał z siebie charakterystyczny dzwięk dla przychodzącej wiadomości. Szybko odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość od Michaela: "Będę u Ciebie za 30 minut." Miałam szczęście, ponieważ nikogo nie było w domu. Rodzice są jak zwykle w pracy, Olivia na zakupach z koleżankami, Luke jest z kolegami, a Louis nie mieszka tu od jakiegoś roku, lecz często nas odwiedza. Postanowiłam ogarnąć trochę pokój. Gdy już skończyłam zeszłam na dół gdzie była Luna. Luna jest psem rasy labrador retriever , jest ona koloru białego. Poszłam do kuchni gdzie nasypałam jej karmy i nalałam wody. Gdy miałam iść po telefon, zadzwonił dzwonek do drzwi. Zatrzymałam się w połowie kroku, odwróciłam się i prawie biegiem udałam się do drzwi. Brzuch mnie zaczął boleć od stresu ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Bardziej bałam się rozmowy z Michaelem. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się wysoki brunet. - Cześć - powiedziałam nieśmiało. Tak strasznie chciałam go przytulić. -Cześć- odpowiedział mi. Zaprosiłam go do środka po czym skierowaliśmy się do mojego pokoju w ciszy. Gdy zamknęłam za nami drzwi chciałam jakoś zacząć rozmowę. - To nie było tak jak myślisz ja- nie było mi dane dokończyć. - No tak, nie chciałaś, ale jednak to zrobiłaś- prawie krzykną. I tak spieraliśmy się następne 15 minut. - Chyba musimy od siebie odpocząć.- powiedział, a mnie zamurowało. - A-ale...- zająkałam się. - Zobaczysz to nam dobrze zrobi. Cześć. - powiedział i wyszedł nie dając mi nic powiedzieć. - O cześć Mike. O co chodzi dlaczego krzyczeliście?- usłyszałam głos Louis'a. O nie. Oby tylko niczego nie usłyszał. - Cześć Lou. Sorry, ale nie mam czasu zapytaj siostry, siema.- odpowiedział Michael i po chwili usłyszałam trzask zamykających się drzwi. Nie miałam na nic siły. Ze łzami w oczach zamknęła drzwi do pokoju na klucz, oparłam się plecami o drzwi po czym się po nich zsunęłam wybuchając płaczem.

Laurel i Mike
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Proszę o komentarz każdej osoby, która to przeczytała, ponieważ chcę wiedzieć czy jest sens pisać dla jednej albo dwóch osób. Pozdrawiam :)

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 7

Wracałam właśnie z apteki przepełniona lekami, które lekarz przepisał babci Annie. Już od dłuższego czasu babcia źle się czuję. Martwię się o nią. Gdy już dotarłam do domu babci, posiedziałam z nią trochę oglądając zdjęcia i wspominając.gdy wracałam do domu zobaczyłam blond czuprynę która należała do Niall'a. -O, cześć Laurel- Niall uśmiechną się w moją stronę. -Cześć Niall- odwzajemniłam uśmiech. - Może masz ochotę na kawę i spacer?- uśmiech nie znikał mu z twarzy. -Umm.. Okay- odpowiedziałam. Udaliśmy się do jakiejś małej kawiarenki. Niall jak przystało na gentelmen'a otworzył mi drzwi. Zdjęliśmy kurtki i usiedliśmy do stolika przy oknie. Po chwili podeszła do nas średniego wzrostu szatynka, która przyjęła od nas zamówienie. Po 5 minutach ta sama dziewczyna przyniosła nam zamówienie. Razem z Niall'em zamówiliśmy kawałek szarlotki i zwykłą kawę. Gdy już zjedliśmy chwilę upierałam się, że zapłacę za siebie ale w końcu zapłacił za mnie Niall mówiąc " zaprosiłem więc płacę". Po wyjściu z kawiarenki udaliśmy się do pobliskiego parku. Bardzo dobrze nam się gadało. Wygłupialiśmy się jak małe dzieci. Niektórzy patrzyli na nas z pogardą bo, przecież jak można się tak zachowywać w naszym wieku, ale większość starszych osób patrzyła na nas z uśmiechem kręcąc głową. Ściemniało się a my nadal byliśmy w parku. W pewnym momencie Niall potkną się o coś i upadł a ja zamiast podać mu rękę i zapytać czy nic mu nie jest wybuchłam śmiechem. Gdy już skończyłam się śmiać podałam blondynowi rękę pomagając mu wstac. Gdy chłopak już wstał założył ręce na piersi tupną nogą i odwrócił się ode mnie udając obrażnego.
-Niall proszę nie obrażaj się- powiedziałam " smutna"- Co mam zrobić żebyś mi wybaczył?-zapytałam. Blondyn odwrócił się z uśmiechem i palcem wskazującym pokazał na policzek. - Rozgrzeszę cię jak dasz mi całusa w policzek.- powiedział. - Okay.- powiedziałam z udawanym grymasem na twarzy. Stanęłam na palcach i kiedy moje usta prawie dotknęły się z jego policzkiem chłopak szybko przekręcił głowę tak, że jego usta zetknęły się z moimi.


czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 6

strój do szkoły
Nareszcie piątek. Długo wyczekiwany przeze mnie dzień, już mam dosyć tego całego tygodnia. Ciągle kartkówki albo sprawdziany. Pełna energii wstałam z łóżka i podeszłam do szafy nad którą spędziłam 5 minut na wybranie dzisiejszego stroju do szkoły, po czym poszłam do łazienki. Gdy już się naszykowałam wzięłam plecak, telefon i słuchawki i od razu zeszłam na dół kierując się do wyjścia, ponieważ już nie miałam czasu zjeść śniadania. Krzyknęłam tylko, że wychodzę i nie czekając na odpowiedz wyszłam i ruszyłam na przystanek. Do szkoły mam 30 minut drogi więc bym nie zdążyła na piechotę. Dojście na przystanek zajmuje mi niecałe 5 minut a dojechanie do szkoły 20. Po drodze na przystanek spotkałam Mat'a mojego przyjaciela. Mat jest ode mnie starszy o rok i chodzi do 1 liceum ale na szczęście chodzimy do tej samej szkoły bo gimnazjum jest połączone z liceum.
*Kilka godzin później*
Jestem juz w drodze do domu. Idę sama bo Alice ma jeszcze zajęcia plastyczne, a Mat umówił się z chłopakami. Gdy wróciłam do domu przebrałam się w czarne legginsy i luźną bluzkę ze znaczkiem supermen'a, a do tego grubą szarą bluzę. Poszłam do kuchni i zjadłam wcześniej przygotowaną sałatkę owocową. Po pozmywaniu poszłam nakarmić konie. Mam sześć koni. Trzy klacze: Gracja, Aisha i Karmen. I Trzech ogierów: Baron, Angus i Dragon. Po nakarmieniu i napojeniu koni osiodłałam Karmen i postanowiłam trochę potrenować. Po dwóch godzinach byłam już w domu. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć, ponieważ Louis poszedł do sklepu. W drzwiach zobaczyłam Liama z resztą chłopaków. Zaprosiłam ich do środka i wszyscy po kolei mnie przytulili. Siedziałam z nimi w salonie i gadałam. Szczerze mówiąc chce żeby Louis szybciej przyjechał i bym wtedy mogła iść do pokoju. Nie chodzi tutaj o nich bo bardzo ich lubie, ale jestem nieśmiała i tak ciężko mi się z nimi rozmawia. Po chwili przyjechał Louis z przekąskami. Nie uprzedził mnie o wizycie chłopaków. Super. posiedziałam z nimi jeszcze jakieś 10 minut i poszłam do swojego pokoju mówiąc, że boli mnie głowa bo naprawdę bolała. Gdy ból ustąpił włączyłam piosenkę i zaczęłam tańczyć wsłuchując się w melodię. Kiedy piosenka się skończyła usłyszałam oklaski. Podskoczyłam w miejscu ze strachu i odwróciłam się niepewnie i zobaczyłam Niall'a z szerokim uśmiechem
- Ładnie tańczysz- powiedział
- Dziękuję- powiedziałam nieśmiało i zrobiłam się czerwona jak burak. Na co Niall się zaśmiał.
- Louis do Ciebie krzyczał bo chciał się zapytać czy jest ser bo próbuje zrobic pizze ale ty nie słyszałam więc ja przyszedłem się zapytać- znowu się uśmiechną
- Zaraz przyjdę i zrobię bo Lou nie jest najlepszy w kuchni- odwzajemniłam uśmiech. Po dwóch godzinach 4 pizze były gotowe.
- Laurel nie zjesz z nami?- zapytał Lou.
- Mam dietę- wymusiłam uśmiech. Należę do grupy tanecznej i. przed większymi występami musimy mieć dietę żeby być w dobrej formie czego nie lubię bo ja uwielbiam jeść.
- Idę do swojego pokoju- oznajmiłam i udałam się w wyznaczone miejsce.
*2 godziny później*
Gadałam właśnie z Michael'em na skype. Niestety. Mike jest we Francji na wymianie i zostało nam tylko gadanie przez komputer i pisanie sms'ów. Ktoś zapukał do pokoju więc pożegnałam sie na chwile z Michaelem i powiedziałam proszę.
*oczami Niall'a*
Zorientowałem się, że zostawiłem telefon w pokoju siostry Louisa.
- Zostawiłem telefon u Laurel zaraz wracam.- powiedziałem i poszedłem do jej pokoju. Przed dzwiami usłyszałem, że z kimś rozmawia. Nie chciałem podsłuchiwać więc szybko zapukałem i czekałem na reakcję ze strony dziewczyny.
- Kochanie zaraz oddzwonie. Pa.- powiedziała a ja poczułem dziwne uczucie. Zazdrość? Może.- Proszę- dodała a na otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na łóżku z laptopem na kolanach.
- Ja tylko przyszedłem po telefon.- uśmiechnąłem się sztucznie wziąłem urządzenie i wyszedłem.


-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że nic nie dodawałam postaram się nadrobić :) Za błędy też przepraszaam! :)

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 5

Gdy przyjaciele Louis'a opuścili dom postanowiłam, że położe się spać wcześniej. Umyłam się i przebrałam w piżamę a włosy związałam w luźnego warkocza. Położyłam się do łóżka wzijając się w kłębek i opatulając się kołdrą. Myśląc o dzisiejszym dniu odpłynęłam do krainy Morfeusza. *Tydzień później* Obudziłam się o 6:30 a raczej coś mnie obudziło. Budzik. Dzisiaj już idę do szkoły. Wstałam z łóżka, wzięłam bieliznę i ubrania i udałam się do łazienki. Po ubraniu się zeszłam na dół do kuchni gdzie był Lou pijący kawę. Przywitałam go całusem w policzek. Wzięłam jabłko i zaczęłam je jeść rozmawiając z bratem. Po zjedzeniu udałam się do łazienki gdzie umyłam zęby, potem udałam się do pokoju po plecak i telefon. Louis zawiózł mnie do szkoły. Juz mi się nie chce. Szłam pod sale od biologii gdy przeszły koło mnie ta idiotka Marry i jej przyjaciółekczka Cara. Nienawidzę ich. I jeszcze chodzimy razem do klasy. Jak zawsze były ubrane w wyzywające ciuchy. Marry uśmiechnęła się do mnie w wyższością. Ominęłam je i szłam dalej pod salę. Gdy byłam już niedaleko zobaczyłam biegnącą w moim kierunku Alice. Z Alice znamy się od podstawówki i jest moją najlepszą pszyjaciółką. Gdy tylko blondynka do mnie podbiegła mocno mnie uściskała i zaczęła gadać jak to bardzo się martwiła. Zadzwonił dzwonek i weszlismy do sali. Z Alice przegadałyśmy całą lekcje. Gdy lekcja się skończyła, poszłyśmy do swoich szafek. wzięłyśmy potrzebne książki. Nie pakowałam książek do plecaka.Szłam korytarzem rozmawiając z blondynką gdy Marry podstawiła mi nogę, a ja upadłam na podłogę. Zaczęly się śmiać, a ja nie wytrzymałam. Podeszłam do tej szmaty i walnęłam jej z pięści w nos. Zadowolona z siebie odwróciłam się do Alice, która podała mi książki i poszłyśmy pod sale od historii. Gdy do sali wszedł nauczyciel powiedział, że mam udać się do dyrektora. Wzięłam plecak i udałam się do wyznaczonego miejsca. Gdy byłam pod dzwiamy zapukałam lekko i słysząc ciche proszę weszłam do gabinety. Na przeciwko dyrektora siedziała Marry. - Będę musiał zawiadomić twoich rodziców- rzekł powiażnie dyrektor. - Moi rodzice są poza Londynem- powiedziałam- tato jest w delegacji, a mama na zawodach.- dodałam. - A kto się tobą obecnie zajmuje?- spytał - Mój brat Louis. Ma 23 lata. odpowiedziałam. - No dobrze. Poproszę o numer do niego. Podałam mu numer a on zadzwonił do Lou. Gdy Louis przyjechał do szkoły wszystko wyjaśniliśmy, a Louis zwolnił mnie i razem pojechaliśmy do domu. Opowiedziałam mu o wszystkim a on powiedział, że dobrze zrobiłam, lecz on tego nie pochwala.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 4

 Rozdział dedykuje Dianie Evans :) :*


Od tygodnia jestem już w domu. Zaraz nie wytrzymam. Louis co pięć minut pyta się jak się czuje. Myślałam, że nigdy tego nie powiem ale jednak: ja chce już do szkoły! Wiem, że jest moim bratem i się o mnie martwi ale bez przesady. Powiedział, że niedługo poznam czwórke jego przyjaciół, którzy grają z min w zespole. Jak to Louis powiedział kiedyś będą znani na cały świat. Jak narazie są tylko garażowym zespołem. Całe moje rodzeństwo jest uzdolnione muzycznie. Oprócz mnie, ja wole tańczyć i jeździć na koniach. No może nie całe, jest jeszcze Olivia. Ona też nie śpiewa. Woli pisać opowiadania i szczerze powiem, że wychodzi jej to świetnie. Dla mnie jest świetna, chociaż ona nie wierzy w siebie i mówi, że pisze przeciętnie. Czytam wszystko co napisze. Ja i Olivia kochamy też czytać. Dla niektórych to jest tylko marnowanie czasu, a dla mnie to jest przeniesienie się w inny świat. Tego poprostu nie da się opisać. Siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w ścianę myśląc o wszystkim i o niczym. Doszłam do wniosku, że muszę iść na zakupy. Podeszłam do dużej szafy, otworzyłam ją i stałam pięć minut zanim zdecydowałam się co założę. Po wyjęciu wszyskich potrzebynych ubrań poszłam do łazienki ubrałam się
, nałożyłam na twarz pokdład czy coś w tym rodzaju, rzęsy pomalowałam maskarą, a usta pomadką nawilżającą. Wzięłam portwel i kurtkę i zeszłam na dół do salonu gdzie był Louis, którego zapytałam się czy nic mu nie kupić, powiedział, że już był w sklepie. Założyłam buty i wyszłam mimo iż dopiero zaczynał się październik na dworze było zimno. Po dotarciu do sklepu wzięłam potrzebne rzeczy zapłaciłam zanie i wyszłam. W drodze powrotnej dostałam sms'a od Louisa:
 Kiedy będziesz?
 Odpisałam mu:
Za 10 minut
Po dotarciu do domu odłożyłam zakupy w kuchni i w butach poszłam do salonu gdzie zobaczyłam czterech chłopaków siedzących z Louis'em. A no tak. Chłopaki z zespołu. Jako pierwszy zobaczył mnie blondyn który siedział na fotelu. Zobaczyłam blask w jego oczach. Zaraz po nim odwrócili się wszyscy. Lou powiedział:
To jest moja siostra Laurel- pomachałam im niepewnie i delikatnie się uśmiechnełam.
--------------------------------------------------------
Mam do Was pare spraw
1. Przepraszam, że rozdział nie pojawił się wczoraj dlatego wstawiam go dzisiaj o jakiejś 8:45
2. Rozdział 5 pojawi się dopiero na przerwie świątecznej, ponieważ musze poprawic oceny
To chyba tyle przepraszam za błędy i proszę aby każdy kto przeczyta zostawił komentarz, opinie to dla mnie bardzo ważne. Do następnego!
Pozdrawiam Nat <3

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 3

 Właśnie wróciłam ze szpitala. Strasznie się ciesze, że już mogę być w domu. Do szkoły nie będę chodzić przez następne dwa tygodnie. W tym czasie musi ktoś być cały czas ze mną. Tą osobą będzie Louis. Oczywiście nie będzie opiekował się mną cały czas, ale jednak będzie.Mam wyrzuty sumienia, że przeze mnie będzie opuszczał próby. Tak z drugiej strony to on sam chciał. Louis pomachał mi ręką przed twarzą.
-Lery żyjesz?- zapytał Louis
-Tak, zamyśliłam się.- odpowiedziałam.-Idę do pokoju- dodałam i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Gdy tylko weszłam do pokoju zamknęłam dzwi i położyłam się na łóżku i tak poprostu leżała przez jakieś dwie godziny. Ktoś zapukał, powiedziałam cieche proszę i osoba weszła do pomieszczenia. Wiedziałam, że to Lou. Może dlatego, że jesteśmy sami w domu. Leżałam na boku. Nie odezwał się tylko położył obok mnie i przytulił.Odwróciłam się w jego stronę i mocno się wtuliłam jak w jakiegoś pluszaka. Myślałam co bym bez niego zrobiła. On i Olivia są najbliższymi mi osobami. Mogę im o wszystkim powdziedzieć. Nawet nie wiem kiedy zasnełam