czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 6

strój do szkoły
Nareszcie piątek. Długo wyczekiwany przeze mnie dzień, już mam dosyć tego całego tygodnia. Ciągle kartkówki albo sprawdziany. Pełna energii wstałam z łóżka i podeszłam do szafy nad którą spędziłam 5 minut na wybranie dzisiejszego stroju do szkoły, po czym poszłam do łazienki. Gdy już się naszykowałam wzięłam plecak, telefon i słuchawki i od razu zeszłam na dół kierując się do wyjścia, ponieważ już nie miałam czasu zjeść śniadania. Krzyknęłam tylko, że wychodzę i nie czekając na odpowiedz wyszłam i ruszyłam na przystanek. Do szkoły mam 30 minut drogi więc bym nie zdążyła na piechotę. Dojście na przystanek zajmuje mi niecałe 5 minut a dojechanie do szkoły 20. Po drodze na przystanek spotkałam Mat'a mojego przyjaciela. Mat jest ode mnie starszy o rok i chodzi do 1 liceum ale na szczęście chodzimy do tej samej szkoły bo gimnazjum jest połączone z liceum.
*Kilka godzin później*
Jestem juz w drodze do domu. Idę sama bo Alice ma jeszcze zajęcia plastyczne, a Mat umówił się z chłopakami. Gdy wróciłam do domu przebrałam się w czarne legginsy i luźną bluzkę ze znaczkiem supermen'a, a do tego grubą szarą bluzę. Poszłam do kuchni i zjadłam wcześniej przygotowaną sałatkę owocową. Po pozmywaniu poszłam nakarmić konie. Mam sześć koni. Trzy klacze: Gracja, Aisha i Karmen. I Trzech ogierów: Baron, Angus i Dragon. Po nakarmieniu i napojeniu koni osiodłałam Karmen i postanowiłam trochę potrenować. Po dwóch godzinach byłam już w domu. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć, ponieważ Louis poszedł do sklepu. W drzwiach zobaczyłam Liama z resztą chłopaków. Zaprosiłam ich do środka i wszyscy po kolei mnie przytulili. Siedziałam z nimi w salonie i gadałam. Szczerze mówiąc chce żeby Louis szybciej przyjechał i bym wtedy mogła iść do pokoju. Nie chodzi tutaj o nich bo bardzo ich lubie, ale jestem nieśmiała i tak ciężko mi się z nimi rozmawia. Po chwili przyjechał Louis z przekąskami. Nie uprzedził mnie o wizycie chłopaków. Super. posiedziałam z nimi jeszcze jakieś 10 minut i poszłam do swojego pokoju mówiąc, że boli mnie głowa bo naprawdę bolała. Gdy ból ustąpił włączyłam piosenkę i zaczęłam tańczyć wsłuchując się w melodię. Kiedy piosenka się skończyła usłyszałam oklaski. Podskoczyłam w miejscu ze strachu i odwróciłam się niepewnie i zobaczyłam Niall'a z szerokim uśmiechem
- Ładnie tańczysz- powiedział
- Dziękuję- powiedziałam nieśmiało i zrobiłam się czerwona jak burak. Na co Niall się zaśmiał.
- Louis do Ciebie krzyczał bo chciał się zapytać czy jest ser bo próbuje zrobic pizze ale ty nie słyszałam więc ja przyszedłem się zapytać- znowu się uśmiechną
- Zaraz przyjdę i zrobię bo Lou nie jest najlepszy w kuchni- odwzajemniłam uśmiech. Po dwóch godzinach 4 pizze były gotowe.
- Laurel nie zjesz z nami?- zapytał Lou.
- Mam dietę- wymusiłam uśmiech. Należę do grupy tanecznej i. przed większymi występami musimy mieć dietę żeby być w dobrej formie czego nie lubię bo ja uwielbiam jeść.
- Idę do swojego pokoju- oznajmiłam i udałam się w wyznaczone miejsce.
*2 godziny później*
Gadałam właśnie z Michael'em na skype. Niestety. Mike jest we Francji na wymianie i zostało nam tylko gadanie przez komputer i pisanie sms'ów. Ktoś zapukał do pokoju więc pożegnałam sie na chwile z Michaelem i powiedziałam proszę.
*oczami Niall'a*
Zorientowałem się, że zostawiłem telefon w pokoju siostry Louisa.
- Zostawiłem telefon u Laurel zaraz wracam.- powiedziałem i poszedłem do jej pokoju. Przed dzwiami usłyszałem, że z kimś rozmawia. Nie chciałem podsłuchiwać więc szybko zapukałem i czekałem na reakcję ze strony dziewczyny.
- Kochanie zaraz oddzwonie. Pa.- powiedziała a ja poczułem dziwne uczucie. Zazdrość? Może.- Proszę- dodała a na otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na łóżku z laptopem na kolanach.
- Ja tylko przyszedłem po telefon.- uśmiechnąłem się sztucznie wziąłem urządzenie i wyszedłem.


-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że nic nie dodawałam postaram się nadrobić :) Za błędy też przepraszaam! :)

2 komentarze: